niedziela, 21 października 2012
ODOSOBNIENIE
buduję mur
wysoki
mur z cegieł
bez okien i drzwi
nawet jeśli zapukasz
nie usłyszę
jeśli zawołasz
nie odpowiem
wystarczy mi
skrawek nieba
bez ciebie
dziś
wysoki
mur z cegieł
bez okien i drzwi
nawet jeśli zapukasz
nie usłyszę
jeśli zawołasz
nie odpowiem
wystarczy mi
skrawek nieba
bez ciebie
dziś
NIEPRZEWIDYWALNE
niebo
we wszystkich odcieniach szarości
fastrygowane pośpiesznie nicią błyskawic
łapy chmur
wyciągają się chciwie ku ziemi
aby jak najwięcej wyrwać
zagarnąć dla siebie
jakby nie dość przestrzeni
było wyżej
wicher siecze deszczem
na wprost na skos na oślep
ulica spływa strugą
łomot łoskot bębnienie
błysk za błyskiem
piorun na oślep
gałąź stuletniego dębu
obumiera z trzaskiem
przekraczam granice niepokoju
oto jestem
wypatruję
znaków końca
poniedziałek, 3 września 2012
REAKTYWACJA
jest taki tor między Kłodzkiem i Wałbrzychem
nie do Wiednia nie do Berlina
choć pewnie tam miał kiedyś prowadzić
trasą wśród bajecznie kolorowych liści
wśród falujących jak morze
rudziejących traw
łoskot kół
wagon
przy oknie ja
krótki sygnał zamykanych drzwi
przyspieszenie
rozwijam skrzydła
z wiaduktu jakoś bliżej do błękitu niż do czerni
zaglądam kominom w rozdziawione gardła
wystające ze spadzistych dachów
na ulicach ludzie
tacy miniaturowi
statycznie zadzierają głowy
w znieruchomieniu
kiedy tak dalej dalej i dalej
dalej jest góra płaska i wielka
jak gigantyczny stół olbrzyma
z obrusem świerków narzuconym niedbale
wyobraźnią odnajduję szczeliny
przeciskam się przez niedostępne
tyle legend zaklętych w kamieniach
gdzieś poza mną
nagle ciemność
nie zamykam oczu
w brzuchu skały bardziej refleksyjnie
ile uderzeń kilofa potrzeba
by wykuć
ile sekund spędzonych w wagonie
by przebyć
z drugiej strony tunelu zobaczyć
zachwycić się na nowo
sobota, 30 czerwca 2012
TRYPTYK: MODERATO
kiedy przyjdą...
niespokojne myśli
na ścianie wyolbrzymienia
splecione w zaciekłej walce
jaką cenę ma śmierć jaką życie
powraca mozaika cieni
z głębin pamięci
jeszcze brzmi w uszach
chrzęst żołnierskich butów
na żwirowej ścieżce
jak dobrze
że jesteś obok
że to nie dziś spróbują
podpalić...
najlepiej jedną zapałką
niewiele ognia trzeba dla chrustu
wiatr rozdmucha z gałązki na gałąź
przy ognisku jaśniej i cieplej
wyciągnięte z żaru kartofle
parzą usta tak samo jak wtedy
suchy trzask syk iskier popioły
krwawe łuny nad dachami
jęzorami zlizują łzy z nieba
zaciskam pięści przysięgam
z pożogi i zgliszczy odbudować
cegła po cegle
twój dom...
nic tak nie rozbudza myśli
jak zapach świeżego chleba
ziarno mąka praca ludzkich rąk
na tej ojczystej ziemi
żądnej krwi i poświęcenia
tak trudnej do kochania
w ogrodzie stara jabłoń
z przestrzelonym na wylot konarem
huśtawka podwieszona na łańcuchach
wczoraj i dziś splecione w jedno teraz
w glinianym wazonie róże
biało - czerwone
· w wierszu wykorzystano fragmenty wiersza Władysława Broniewskiego „Bagnet na broń”
piątek, 18 maja 2012
RETUSZ
w
photoshopie można pozbyć się zmarszczek
delikatnie
uśmiechniętych wokół oczu
i
tych głębszych na czole
rumianą
twarz w alabastrową przemienić
oczom
dodać blasku
a ustom karminu
najważniejsze
są symetrie
regularne
kontury
tu
więcej a tam mniej
metamorfoza
każda
poczwarka zmienia się w motyla
ulotność
chwili bliższej ideału
zdjęcie
i lustro
dwie
twarze
która
z nich bardziej moja?
sobota, 10 marca 2012
NA BARYKADACH

stajemy naprzeciw siebie
uzbrojeni w słowa
które ranią
gdyby mogły zabijać
z pewnością byłoby łatwiej
odwrócić się plecami
odejść
zamilknąć
na zawsze
środa, 7 marca 2012
OBOK SIEBIE

różnimy się prawie wszystkim
kolorem oczu włosów skóry
inne mamy korzenie i korony drzew
odmienną też kulturę
nawet bogów mamy innych
albo nie mamy ich wcale
przesuwamy paciorki różańca
lub wielobarwne koraliki
nanizane na nitkę
szeptem powtarzamy słowa
w niezrozumiałym wzajemnie języku
i tylko ziemia ta sama
na której ślad stóp
przeminie
niedziela, 29 stycznia 2012
SCENARIUSZ

zawsze pozostanie nam peron czwarty
z drewnianą ławką
wciśniętą między latarnię i dworcowy zegar
wskazówki dokładnie odmierzają chwile
stąd roztacza się rozległy widok na rozjazdy
panoramę torowisk z kępami traw gdzieś pomiędzy
podobno jesień sprzyja pożegnaniom
zwłaszcza tu na stacji
tak odległej od Casablanki
inny czas
inne miejsce
gęstnieje mgła nad kawą z termosu
nie jesteśmy jak Rick i Ilsa
nie musimy grać do końca
swoich ról
niedziela, 22 stycznia 2012
DZIADEK

takie czekoladowe
z piernika
rozpływało się
gorącym uśmiechem
na nasz widok
lgnęliśmy jak muchy
umorusani szybowaliśmy
w przestworzach
i cały świat był nasz
z ostatnim słowem
ciszą opadaliśmy
na trawę
pod gruszą
dość było miejsca
dla wszystkich
sobota, 21 stycznia 2012
BABCIA

pachniała zawsze tak samo
goździkami i cynamonem
ciasteczkami wyjętymi wprost z pieca
wbiegaliśmy trzaskając drzwiami
z błotem na butach
i pustką w żołądku
rozdawała po jednym
wygładzała rozczochrane głowy
o wykrochmalony fartuch
odchodziliśmy ugłaskani
z okruszkami serca
w dłoniach i w sobie
piątek, 6 stycznia 2012
OGNIWA ŁAŃCUCHA

wyczekują w kolejkach po chleb i do lekarza
mówią zwykle dużo i jakby nie na temat
albo godzinami milczą
wpatrując się uparcie w coś czego nie widać
zwariowane życie
kręci się gdzieś obok jak karuzela
która odśrodkową siłą pozbywa się
nadmiaru
podróżują autobusem lub tramwajem
nie płacąc za przejazd
obcasami wystukują sekundy
w spowolnionym tempie
bywają tacy nieporadni
zniecierpliwieniem maskują ułomności
każdego dnia zaciekle walczą o następny
z czasem który bruzdami piętnuje twarz
z czasem kiedy się zapomina
że życie nabiera prawdziwego sensu
dopiero wtedy gdy młodość
łączy się z doświadczeniem
tak jak przenikają się
kolejne ogniwa jednego łańcucha:
bez tego co było
nie byłoby tego co jest
niepotrzebni ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)