Myśli



*
Tak właśnie teraz sobie myślę: "nadszedł już czas, najwyższy czas, nienawiść zniszczyć w sobie". Z naciskiem na " w sobie". Gdyby każdy zniszczył w sobie nienawiść, Gdyby. Może to utopia, ale od czegoś trzeba chyba zacząć. Samych siebie mamy najbliżej. Tak właśnie teraz sobie myślę.

*

Czasem trzeba zacisnąć zęby i żyć dalej. Pomimo wszystko, a może właśnie dlatego.

*

Ulice miasta pełne są harmonii i sprzeczności  zarazem, tłumu i osamotnienia, nadziei i rozczarowań. Pełne faktu i absurdu, konkretu i złudzeń, prowadzą do celu i donikąd. Ulice miasta, tego miasta, w którym aktualnie jesteśmy. Niezależnie od geograficznych uwarunkowań i linii nakreślonych na mapie. 

*

Zło i dobro - to pojęcia względne, zależne od indywidualnie przyjętego systemu wartości.

*

Fakty. Tylko fakty są prawdziwe. Każda interpretacja, każda (choćby najmniejsza) próba ich oceny, obarczona jest subiektywizmem. W konsekwencji tego, z każdą opinią możemy się zgodzić lub nie, znów w zależności od własnych, subiektywnych, indywidualnych norm i uznawanych przez siebie wartości. I właśnie na tej płaszczyźnie będziemy się łączyć lub dzielić.

*


Do asymilacji niewątpliwie potrzeba inteligencji. Nie sądzę jednak, żeby asymilacja była definicją (czy jedną z wielu) inteligencji. Raczej jej miernikiem.

*

Brak autorytetów prowadzi do chaosu.

*

Listy/kartki, zapisane starannym pismem, ze słowami płynącymi prosto z serca, są bezcenne. Nie zastąpią ich żadne sms-y, ani najserdeczniejsze życzenia przez telefon. Często pozostają w szufladach jeszcze długo potem, jak już nie ma najbliższych wśród nas. Czytając, zawsze można wrócić pamięcią do ludzi, którzy nas kochali, dla których byliśmy królewną, czy królewiczem, ukochanym dzieckiem - po prostu. :)

*

Dobro i zło - nie są to pojęcia ostateczne i jednoznaczne dla wszystkich. To, co dobre dla jednych, niekoniecznie jest dobrem dla innych. To samo ze złem. W różnych kulturach, religiach, na przestrzeni dziejów - różnie to wygląda. Trzeba wyjść od pojęć, od zdefiniowania dobra i zła, aby podjąć dyskusję, aby mieć pewność, że rozmawia się o tym samym.
Dobro i zło - to wartości. Powiązane są z opinią, oceną, a każda opinia i ocena, każda interpretacja jest obarczona subiektywizmem. To właśnie religie w swoich założeniach próbują porządkować w jakiś sposób pojęcia dobra i zła, określać, co jest moralne, a co nie. Zdecydowanie wartościom tym bliżej jest do religii niż do empatii. 

*

Ciekawe, czemu demokracja działa tylko w jedną, sobie słuszną stronę?

*  

( o udziale dzieci w Powstaniu Warszawskim, w odpowiedzi na komentarz: "Nie rozumiem jednego - jak dorośli ludzie godzili się na to.").
Myślę, że nikt się na nic nie godził. Dzisiaj pewnie ładnie byśmy powiedzieli. - takie były czasy. Umiłowanie wolności, wola przeżycia - tego osobistego, ale przede wszystkim Polaków jako narodu, wiara w zwycięstwo. I młodzieńczy zapał. Z drugiej strony sądzę, że była i nienawiść, bo ta zwykle z miłością w parze idzie. Nienawiść do okupanta, za głód, za ból, za strach, za cierpienie, za śmierć najbliższych - chęć odwetu, dążenie do równowagi, do sprawiedliwości (tak byśmy to dzisiaj też pięknie ujęli). Tak po prostu myślę, że nikt by warszawskiego zrywu do walki nie był w stanie zatrzymać, bo czara goryczy się wtedy przelała. Nawet bez organizacji, rzuciliby się na wroga z gołymi pięściami. Ale aby to zrozumieć, trzeba by przeżyć to, co oni wówczas przeżywali (oby nigdy nie było nam to dane).

*

Niezależnie od tego, jak bardzo osobiste przeżycia i doświadczenia Autor porusza - im prawdziwsze, tym lepiej się czyta. Nie ma to nic wspólnego z pospolitym, usilnym i ciekawskim wnikaniem w cudze życie czy uczucia. Każdy, kto pisze, wie ile siebie zawiera w tekście. Innym, tak naprawdę, jest to do niczego niepotrzebne. 

*

Pamięć ludzka jest niezwykle krótka i zawodna. Tak łatwo nią manipulować. Zwłaszcza w tzw. dobrej wierze.

*

Książki. Otwierają nam drzwi do całkiem innego świata. Pozwalają na chwilę oddechu, odrobinę marzeń, na refleksję. Stają się inspiracją do dalszych działań, umożliwiają podróże w czasie i przestrzeni, a czasem są po prostu najbliższym przyjacielem. 



Taaak... Krytyk z krytykantem niewiele ma wspólnego. Krytykant wszystko postrzega przez pryzmat własnego Ja, przy czym to Ja jest najlepsze, najzdolniejsze, najwspanialsze i zawsze pisane wielką literą. Nic, tylko pozazdrościć tak wspaniałego samopoczucia i samoświadomości własnej wartości. Jakby można było, to najchętniej obie te litery krytykant zapisałby wielkimi literami, bo dlaczego nie? Jeszcze większe, jeszcze wspanialsze, doskonałe! Jak przy takim znakomitym, stworzonym wprost na piedestały żywym posągu, wypada postrzeganie innych? Ano bardzo mizernie. Trzeba rozpocząć od pytania: kim w ogóle są ci ”inni”. Nie dorastają przecież nawet do kostki brukowej, nie wspominając o piętach, ani o całej reszcie fizjonomii tak znakomitej postaci, jaką jest krytykant. Nie warto sobie nimi zacnej, krytykanckiej głowy zaprzątać. Przecież już z góry wiadomo, że ci „inni” nic nie znaczą, a wszystko co stworzą i tak niewarte będzie nawet poznania. Zatem od razu można stwierdzić z całą dozą prawdopodobieństwa, tego słusznego i jedynego, że i „inny” jest jakiś nie tego, i jego wytwory (w tym umysłu) wyjątkowo mizerne, nijakie, żadne. Taaak… Potem to już tylko należy etykietę (czytaj: łatę) nakleić. Najlepiej na plecach, albo jeszcze lepiej - za plecami. I już! A potem to już tylko można znów na piedestale twarz do wiosennego słońca wystawić i z uwielbieniem pozować do zdjęć.



Całe życie spędza się tak naprawdę tylko ze sobą.

*

Nadzieja jest. Młode pokolenia z reguły buntują się przeciwko staremu porządkowi, chcą ustanawiać swoje "nowe" prawa i zasady. Ma być inaczej. Tak więc i ten obecny, zwariowany, wyluzowany, wywrócony do góry nogami świat bez norm i zasad, znajdzie wkrótce swoich przeciwników, może zagorzałych wrogów. Podąży, czy chce, czy nie chce, w kierunku normalności. Wszak historia kołem się toczy. Pytanie, jakie powstaje, związane jest z czasem. Czasem, w którym być może nas już nie będzie. 

*

Katolicyzm, to nie islam. Nie mylmy pojęć. Wiara "naprawiła" niejednego, dla niejednych jest chlebem , dla niejednych drogą, dla niejednych deską ratunku, dla niejednych zagadką, dla niejednych zaprzeczeniem. Czasami jest dana od początku. Czasami powraca się do niej w chwilach szczególnych. Czasami w ostatniej sekundzie mówi się: wierzę. Nie można z góry przewidzieć, co będzie na pewno. Na końcu. Można tylko wierzyć, albo nie. 

*

Czasem słońce zachodzi zanim wstało.

*

Dlatego trzeba budować swoje wspomnienia, pielęgnować, aby były dobre i piękne, aby było do czego wracać. Własne wspomnienia tworzymy tu i teraz.

*

Myślę, że wojna, to okrutna rzecz. Pustynie uczuć, wrota piekieł, cierpień las. Myślę też, że samą myśl o jakiejkolwiek wojnie, wypiera się z umysłu. Świadomie czy podświadomie. Jako naród mamy bardzo bolesne doświadczenia. Przez wieki. Historia nas nie oszczędzała. Wydaje się, że nie ma polskiej rodziny, która by nie utraciła kogoś w działaniach wojennych. Czy oni, ludzie żyjący w pokoleniach przed nami, czy oni byli gotowi do walki, do bohaterstwa, do śmierci? Co by powiedzieli, gdybyśmy ich o to zapytali? Myślę, że nie byli "gotowi". Żyli, w czasie, który im przypadł w udziale. W tym czasie musieli się odnaleźć. W tym czasie dorastali, kochali, tęsknili, tracili, cierpieli. Żyli. Pełnią życia. Ich życia, w sytuacji , w której się znaleźli. Pewnie odpowiedzieliby, że tak trzeba było. Wymóg czasu, umiłowanie wolności i ojczyzny, honor. Żyli w czasie, kiedy trzeba było się jednoznacznie określić. Wybrać, po której stronie barykady się stoi. Wymóg czasu. Sytuacja. Los. Przeznaczenie. Jakkolwiek byśmy to nazwali dzisiaj. Myślę, że w obecnych czasach byłoby podobnie. Gdybyśmy stanęli (oby nigdy nie) oko w oko z podobną sytuacją, postawieni pod ścianą, drepczący wzdłuż za wysokich schodów, wtedy też musielibyśmy się określić. Czasami nie ma dokąd uciekać. Czasami ucieczka oznacza wewnętrzną katastrofę, czasami nie ma się siły uciekać. Wtedy podejmuje się walkę. Nasze pokolenie, my, nie jesteśmy wcale tak bardzo inni. Możemy myśleć sobie tak, czy inaczej. W ciepłych kapciach przed telewizorem, z kuflem piwa, na ławce w parku, albo tam, gdzie jesteśmy aktualnie. Gdybyśmy musieli wybierać, nasze wybory byłyby łudząco podobne, do tych sprzed lat. Nie bylibyśmy gotowi, tak jak i oni nie byli. Nikt i nigdy nie będzie na to gotowy. Ale byśmy wybrali. Jestem przekonana, że właściwie. W końcu jesteśmy ich potomkami na tej ojczystej ziemi. 
  A czy przed wojną, np. osoby z majętnych domów, ze służbą (patrz polskie filmy przedwojenne i Ćwiklińską w takich rolach), czy oni byli gotowi na walkę, na tułaczkę, na wędrówkę bezdrożami, na ubóstwo i głód? Na błoto, kanały, ropiejące rany? Nie. Natomiast musieli z tym się zmierzyć. Znamię czasu. Nie mieli wyboru. I podobnie byłoby dziś. To tylko puste słowa, gdy ktoś dziś, w warunkach jakie ma obecnie, deklaruje co by zrobił. Prawdziwe oblicze ujawnia się w chwilach rzeczywistego zagrożenia i konieczności dokonania wyboru. W tym wyborze człowiek mierzy się sam ze sobą.



Łatwo nam decydować, wydawać sądy, odnosić się do powstania warszawskiego, do walki młodych w ogóle, siedząc wygodnie w miękkim fotelu. może przy filiżance kawy. Myślę, że nic nie było takie proste, jak się teraz wydaje.
Jedna z osób, uczestniczka powstania, (niestety imienia już nie pamiętam), powiedziała, że oni by i tak poszli walczyć. Obojętnie, czy były szanse, czy nie. Czy były rozkazy, czy nie. Rwali się do walki. O wolną Polskę. 
Młodzież nie lubi bezczynności. Nie rozumie sensu czekania. Rwie się do czynów. Jest niecierpliwa. Tak samo dzisiaj, jak i wtedy. Myślę, że nikt z nas, o ile sam by wtedy nie walczył w taki, czy inny sposób, na froncie, w partyzantce, na ulicy, nie byłby w stanie zabronić tej walki swojemu dziecku. Chyba, żeby je siłą zniewolił. Ale jeżeli by to nawet uczynił - przegrałby siebie w oczach własnego dziecka. To złożony temat. I płaszczyzn wiele do refleksji.

*

 Matka. Słowo głębokiego znaczenia i wielkiej treści. Kto tego nie rozumie, ten chyba niczego nie jest w stanie pojąć.

*

A ja jestem dumna z tego, ze jestem Polakiem/Polką. Bycie Polakiem, z całym bagażem historii, tradycji, doświadczeń nie jest łatwe. Jest wyzwaniem i zadaniem. Polska nie wzięła się od dziś, ani od 25 lat. Myślę, że takie spojrzenie przychodzi z wiekiem, z podróżami, z obserwacją. Jeżeli wymaga się od siebie, wymaga się i od innych. Polska, to nie pięć minut, ani karta w grze.To obowiązek i duma z pochodzenia. Jeżeli sami nie będziemy dbać o swój własny kraj, o siebie, jako naród, to nikt inny tego nie zrobi. Nawet, jeżeli ktoś próbuje nam wmówić, że jesteśmy niewiele warci. To nieprawda. Ale ja już jestem półwieczna, czasem przez podwójne szkło patrzę. I mimo wszystko - wciąż tak samo.

*

Aby pisać dla dzieci, trzeba mieć w sobie choć odrobinę dziecka.



Myślę. Myślę, że chyba za dużo dziś piwa. 1985. Myślę, więc chyba jestem.Chyba myślę, więc jestem. Tak sobie tylko myślę.Może wcale mnie nie ma. Może wcale nie myślę.

*

 Pytanie: Ile zależy od nas? Jacy my jesteśmy dla innych? Budujemy, czy burzymy?

*

Jak wielkiej miłości trzeba, by przyjąć los, by ofiarować cząstkę siebie.

*

Sprofanować, wykpić, wyśmiać można absolutnie wszystko. Tylko dlaczego ranić przy tym uczucia ludzi moralnie wrażliwych, ludzi wierzących, ludzi z zasadami, z wartościami? Czy to złe, że ma się w tym szalonym, zakłamanym i żądnym sensacji świecie jeszcze jakieś wartości? Czy rzeczywiście sławę/rozgłos/popularność można uzyskać w dzisiejszym świecie tylko przez szok, bluźnierstwa, przekleństwa, wyuzdany seks na teatralnej scenie, atakowanie widza chorym, zakłamanym i zdeformowanym obrazem, tekstem nafaszerowanym wulgaryzmami? Kto głośniej krzyczy i obraża innych, ten ma rację? Ale podobno przykład idzie z góry. W zakłamanej, kolesiowej i korupcyjnej rzeczywistości, gdzie pogrzebano autorytety, wszystko staje się możliwe. Nie chodzi tu o cenzurę w sztuce i kulturze. Chodzi o jej smak. O wartości. Czysto humanistyczne. Dla nas, jako ludzi. Dla przyszłych pokoleń.

*

Młodym można być w każdym wieku. Najlepiej zacząć liczyć czas od tyłu. Zestarzeć się gwałtownie np. do 1000 lat. Powodów, tych istotnych, jest wiele.A potem tylko poprawiać wynik w drugą stronę. Wreszcie dojdzie się do równowagi wiekowej i wewnętrznej młodości, niezależnej od faktycznie przeżytych lat. Ważne, żeby tylko za daleko nie odjechać. W którąkolwiek stronę. :)

*

Wszystko płynie i przemija. To prawda. Pytanie na ile można poświęcić wewnętrzne "ja", gdzie są granice, których nie można przekroczyć, aby nie stracić szacunku do siebie. Gdzie jest osobiste Westerplatte.

*

Zastanawiam się tyko, co jest wierniejsze: samotność, czy nadzieja. Co zostanie na samym końcu? Tak jak na grządce - dwie ekspansywne rośliny obok siebie. Dajmy na to konwalie i mięta. Która z nich zwycięży? Obserwuję.

*

 Są ludzie, którzy budują, są tacy, którzy burzą. Jak ich wszystkich kochać?

*

Myślę, że wieczny pośpiech, niecierpliwość, głód nowości, czy przygód, porywczość, jest atrybutem młodych. I dobrze. To jest motorem postępu. Refleksja, dystans, asertywność, tzw. życiowa mądrość - przychodzi z wiekiem, z doświadczeniem. Dobrze, jak jedno z drugim idzie w parze, nie zwalczając się wzajemnie, a korzystając z tego, co najlepsze. Ale to ideał i utopia. 

*

Różne są powody "dziwnego patrzenia". Nie decydujmy za innych. Nie przypisujmy im własnych osądów.

*

Wspomnienia są częścią życia. Nawet kiedy czasem bolą. 



Wiara, Miłość i Nadzieja. Bez nich życie byłoby podwójnie trudne, może nawet niemożliwe.

*

 Wszystko ma sens. Tylko czasem tego sensu tak od razu nie widzimy.

*

Myślę, że każdy ma swój moralny i patriotyczny obowiązek głosować. Nawet nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek. Względem siebie. Względem Ojczyzny. Względem dobra Polaków, jako narodu. To nie przymus. To obowiązek. Dopiero wtedy decyduje demokratycznie większość. Nie ma moich kandydatów, ani partii? Tworzę własną, zabiegam o poparcie. Ale mając wszystko w przysłowiowej, nawet w najznakomitszej dupie, nie służę żadnemu dobru. Czy mam wtedy prawo do narzekania?

*

 Poezja Broniewskiego, piękna poezja, pełna zaangażowania, mocnych, prostych słów, trafiających prosto w serce. Poezja czasem zdradzona, czasem wyśmiana, czasem umniejszana. Mówi się, że Broniewski, to w poezji postać bardzo tragiczna. W zupełności się z tym zgadzam. W każdym razie wiersze nie pozostają obojętne. Anka, córka poety, tragicznie zmarła. Miała tylko przepakować torbę, aby zdążyć. I jeszcze napić się herbaty, czy kawy, na którą nastawiona woda nie zagotowała się nigdy...

*

Nawet bez gniewu w sobie, wrogów się po prostu ma. Tylko ich się nie zauważa. To staje się z czasem niebezpieczne, przegrywa się walkowerem.

*

Każdy człowiek jest jeden, wyjątkowy, niepowtarzalny. Drugiego takiego na całym świecie i przez wieki nie ma. Sława, popularność, albo jej brak. To nie człowiek, tylko atrybuty.
Poza tym, gdyby nie ci mniej znani, to tych wielkich też by nie było. Każdy ma swoje miejsce tu i teraz.


*

Tolerancja nie oznacza tego samego, co akceptacja. Tolerować nie znaczy akceptować.

*

Dzisiejszy dzień będziemy wspominać jutro. Nie oznacza to, że życie z każdym dniem staje się brzydsze/gorsze. To tylko sygnał, aby dostrzegać tu i teraz. Nawet tylko po to, aby później mieć co wspominać.

*

Czasami uśmiech, nawet taki blady, od niechcenia, czasem znaczy bardzo dużo dla tego, komu go podarowaliśmy.

*

Z wiarą nie trzeba walczyć. Z wiarą trzeba iść w przyszłość!



Myśli zwykle podążają własnymi ścieżkami. Tworzą zawiłe labirynty, trudne do rozsupłania węzły w poszukiwaniu innych,  może lepszych rozwiązań codziennych spraw. Czasem załamują się po przejściu przez swoistego rodzaju pryzmaty. Wszystko po to, aby na nowo rozpocząć wędrówkę sobie tylko właściwą tęczą.
- z opisu tomiku wierszy pt."Pryzmaty myśli"

*

Pozwólmy dzieciom dorosnąć. Dorosłym pozwólmy wziąć odpowiedzialność za własne czyny.

*

Trzeba troszczyć się o gromadzenie dobrych wspomnień. Do dobrych wspomnień zawsze można wrócić, choć na chwilę.



Tyle racji ile ludzi. Opinie są zawsze subiektywne.

*

Co złego jest w religii? Np. naszej - co złego jest w dekalogu? To nie Bóg namawiał do krucjat, wojen, walk, ze sztandarami, czy bez. W dekalogu mówi wprost: nie zabijaj. Nie wskazuje kogo. Mówi: nie zabijaj. Odchodząc od religii, Nobel wynalazł dynamit nie dla bomb i zabijania, tylko do wysadzania skał przy drążeniu tuneli, budowie przejść(dróg), podobnie Nitsche - wymyślił (stworzył) swoją filozofię wcale nie z myślą eliminacji rasowej ludzi. Jest założenie (ideał, myśl, religia,wiara, marzenie itp. obojętnie, jak zwał ) - z drugiej strony realizacja ( wypaczenia, nadinterpretacja, radykalizm itp). Idealizm i radykalizm.

*

Szklana szyba. Czasem dzieli, czasem łączy. Zależy, po której stronie się stoi.

*

 Czasem trzeba przystanąć, zamyślić się na chwilę, aby przed siebie dalej iść.

*

Każdy wiek ma swoje prawa. Z upływem czasu jakby bardziej ten czas się ceni, dostrzega lub na nowo odkrywa sens życia. Ważne, aby umieć cieszyć się tym, co jest. W ciągłej pogoni dostrzec to, co istotne.

*

Słowa mają w sobie wielką moc. Potrafią i skrzydeł dodać, i zabić.



Antykwariat wypełniony książkami nadgryzionymi przez ząb czasu. Koneserom nie przeszkadzają zagniecione rogi, być może użyte przez kogoś kiedyś, z pewnością dawno, do zaznaczenia strony, którą czytał. Nie przeszkadzają pożółkłe kartki z postrzępionymi brzegami, wytarty grzbiet, tłusta plama tuż pod tytułem, ani dziura w miejscu, gdzie zwykle powinien być numer strony. Białe kruki, które przysiadły na półkach, zasłaniając warstwę kurzu, przechowują w sobie coś więcej, niż tylko zestawione w słowa litery, składające się na treść. Żyją jakby osobnym życiem, nabrzmiałym historią. Może to właśnie one wybierają sobie czytelnika, obserwując wnikliwie przechodniów przez szyby rozkwitłe mroźnymi liliami lub spływające majowym deszczem, albo lśniące jak lustra w słonecznych promieniach. Antykwariat - miejsce , w którym głos sam się wycisza.

*

Desperacja, dreptanie tam i z powrotem w poprzek schodów, zwykle prowadzi do wejścia na wyższy stopień, poziom, czy stan świadomości.

*

Nie pytaj: "dlaczego?". Może trzeba dosięgnąć dna, by wznieść się ponad?

*

Nie ma ludzi niepotrzebnych. Każdy ma swoje tu i teraz.

*

"Chwilami
liczą się tylko małe kotwice
rzucone podczas spokojniejszych rejsów"

- fragment wiersza "Stabilność układu" -L. Siemińska


*

Marzenia i rzeczywistość nie zawsze idą w parze,
ale czym byłaby rzeczywistość bez marzeń?


*

Od czegoś trzeba zacząć.
Jak się nie zacznie, to się nie skończy.

*

Czasami jesteśmy tacy bezsilni wobec tego, co tak blisko.

*

Wiersz jest zawsze miejscem spotkania poety i czytelnika, w ich indywidualnych sytuacjach, gdzieś pomiędzy. Czym takie spotkanie się zakończy, nie sposób przewidzieć. Może rozstaniem, a może przerodzi się w przyjaźń?

*

Z nowej perspektywy wszystko wygląda inaczej. Nie mówię: lepiej lub gorzej, ale: inaczej.

*


Nie ma nic wspólnego między polskim a matematyką,
poza logiką.


*

Prawda, to fakty. Każda interpretacja obciążona jest subiektywizmem.

*

Czekanie wcale nie jest najgorsze. W czekaniu jest nadzieja.

*

Poezja jest jak lekki powiew wiatru, jasny promień słońca w pochmurny dzień, serdeczny uścisk dłoni i szczery uśmiech. Jest jak ideał i wyzwanie, jak marzenie i zadanie.

*

W dobie ogólnej nienormalności człowiek normalny wydaje się być nienormalnym.

*

Komentarz jest do wiersza. Nigdy by nie powstał, gdyby nie sam wiersz, który poruszył. Komentarz nigdy nie będzie ani piękniejszy, ani lepszy niż sam wiersz. To wytwór wtórny, przetworzenie, odbicie i echo, z uwzględnieniem czasoprzestrzeni i indywidualnej chwili spotkania gdzieś pomiędzy.

*