sobota, 25 lipca 2009
NIEBO NAD SŁONECZNIKAMI
zgasiłam papierosa
zbędną żarówkę
iskry w kominku
w szafie pustka
nie ma drugiego dna
serce puka tak cicho
niepokojem targane
nad dzbanem się pochylę
parę łez nie wypełni brzegów
zaceruję kieszenie
by nie chować rąk
krzyżykami wyhaftuję
drogę do altany
niebo nad słonecznikami
jak dawniej
środa, 22 lipca 2009
EKOLOGICZNIE RZECZ UJMUJĄC
Z lipowego drzewa
oboje wystrugani
on stary rybak
z brodą jeszcze słoną od wody
zmierzwionym włosem
po sztormowych wiatrach
i ona nie za duża
i wcale nie złota
z łuskami przyklejonymi
do szorstkich rąk
zamysłem rzeźbiarza
przylgnęli do siebie na zawsze
w niemej zadumie
przyporządkowaniu absolutnym
teraz daleko od morza
od szumu drzew w alei
niechronionej prawem
aniołom opadły skrzydła
oboje wystrugani
on stary rybak
z brodą jeszcze słoną od wody
zmierzwionym włosem
po sztormowych wiatrach
i ona nie za duża
i wcale nie złota
z łuskami przyklejonymi
do szorstkich rąk
zamysłem rzeźbiarza
przylgnęli do siebie na zawsze
w niemej zadumie
przyporządkowaniu absolutnym
teraz daleko od morza
od szumu drzew w alei
niechronionej prawem
aniołom opadły skrzydła
niedziela, 19 lipca 2009
ONA
zakradła się przez dziurkę od klucza
po cichu znienacka bez słów
przemknęła schodami na strych
na drewnianych drzazgach
rozwiesiła ażurowe gobeliny
z szarej pajęczej przędzy
powiewały w przeciągu
dumnie jak sztandary
zahaczając o zardzewiały gwóźdź
wbiła go kiedyś wcześniej
precyzyjnie prosto w serce
zdjęcie nie krwawi
lecz o zemstę woła
kamień za kamieniem
kto bez winy niech pierwszy
nie ja
środa, 15 lipca 2009
LETNIAKI z cyklu "Drzewa nad stawem"
pierwsze wstało słońce na ptaków kwilenie
rozczesało złote świetliste promienie
w porannej wędrówce po bezchmurnym niebie
rozdawało ciepłe całusy od siebie
dąb westchnął dręczony lipcowym upałem
mruczał o przegrzaniu że grozi zawałem
liście jak parasol szeroko rozkładał
by chronić każdego kto w cieniu przystawał
klony podglądały zza krzaków i trzciny
jak w stawie pływały prześliczne dziewczyny
topola dyskretnie zza kęp tataraku
zalotnie kiwała do smukłych chłopaków
jarzębina zgodnie z sosnami i brzozą
szumiały cichutko poezją i prozą
wiatr przysiadł na wierzbie o miłości prawił
a tak się zapomniał że czapkę zostawił
potem gonił szukał za daleko było
wrócić już nie umiał ciemno się zrobiło
drzewa wnet posnęły upałem zmęczone
w porzuconej czapce słowik gościł żonę
rozczesało złote świetliste promienie
w porannej wędrówce po bezchmurnym niebie
rozdawało ciepłe całusy od siebie
dąb westchnął dręczony lipcowym upałem
mruczał o przegrzaniu że grozi zawałem
liście jak parasol szeroko rozkładał
by chronić każdego kto w cieniu przystawał
klony podglądały zza krzaków i trzciny
jak w stawie pływały prześliczne dziewczyny
topola dyskretnie zza kęp tataraku
zalotnie kiwała do smukłych chłopaków
jarzębina zgodnie z sosnami i brzozą
szumiały cichutko poezją i prozą
wiatr przysiadł na wierzbie o miłości prawił
a tak się zapomniał że czapkę zostawił
potem gonił szukał za daleko było
wrócić już nie umiał ciemno się zrobiło
drzewa wnet posnęły upałem zmęczone
w porzuconej czapce słowik gościł żonę
sobota, 11 lipca 2009
KRZYKIEM MEW ODPOWIADA MILCZENIE
zapytał czy widziałam morze
szarozieloną przestrzeń aż po rozmyty horyzont
poprzecinaną grzywami spienionych fal
gdy wydmy sięgały chmur
ofiarowując niespokojne źdźbła trawy
w zamian za ocalenie
zapytał czy widziałam krągłe kamienie
precyzyjnie szlifowane dotykiem żywiołu
wyrzucone z impetem na brzeg
zapytał wreszcie o roztrzaskane łodzie
rozdarte sieci pokruszone muszle
o krajobraz dziwnie znajomy z głębi serca
sobota, 4 lipca 2009
MIODOWY PRZEDSMAK LATA
weselne dzwony z bydgoskiej fary
rozdzwoniły się dla młodej pary
złote obrączki splecione ręce
w lipcowy wieczór przy sercu serce
na starym rynku dywan ze słońca
gołąb ze skrzydeł ziarenka strąca
deszcz lśniących groszy pada na głowy
szczęście pomyślność wróżyć gotowy
niech się spełniają wszystkie marzenia
słowa zawarte w szczerych życzeniach
niech Bóg obdarza zdrowiem i siłą
aż do starości niech kwitnie miłość
Subskrybuj:
Posty (Atom)