wodziłeś wzrokiem po doskonałej linii palców
złączonych ze sobą jak w lustrzanym odbiciu
kości paliczkowych śródręcza i nadgarstków
śledzeniu siatki żył nabrzmiałych pod skórą
pewnie trzymające pędzel i z chirurgiczną
precyzją prowadzące kreskę w szkicowniku
szorstkie dłonie brata wykrzywione artretyzmem
z guzami na stawach śladami po złamaniach
rzut monetą zdecydował a ty wciąż nie wiedziałeś
czyje rozmodlone ręce były bliżej Boga