niedziela, 13 czerwca 2010

PRYZMATY MYŚLI IV


posłuchaj moja mała babette
to okręty wpływające do portu
syrenami witają stały ląd

powracają z dalekiej podróży
aby rzucić cumy
bezpiecznie kołysać się na falach
do następnego rejsu

może odpłyną już jutro

pewnie nie raz
przemierzą niespokojne wody
nie jedną przetrzymają burzę
gdy zabłądzą
wyznaczą nowy kurs

najważniejsze
aby miały dokąd wracać

piątek, 4 czerwca 2010

WIOSENNA WARIACJA NA 3/4


- dla Danieli Polasik
inspirowany jej wierszem
pt. "Z wiolinowym kluczem"


z wiolinowym kluczem w kieszeni
pośród świerków żarnowców i bzu
w gęstwinie wiosennej zieleni
biegnie drogą aż braknie jej tchu

poły płaszcza fruną na wietrze
rozpostarte jak ptasie skrzydła
wonią kwiatów nęci powietrze
cieszą oczy liście parzydła

raz pod górę raz w dół za drogą
pod butami żołędziowy grad
pająki zrozumieć nie mogą
skąd na nie deszcz lila płatków spadł

MOŻNA I TAK

W wygodnym fotelu
jak w zwinnym canoe
płyniesz wraz z nurtem Amazonki
w meandrach myśli tropikalny las
anakonda połyka krokodyla
nie potrzebujesz aż tak wiele
może tylko paluszki i keks.

Na południu Afryka
Sahara sypnęła piachem w oczy
nie pomogą pustynne róże
sucho w gardle i tylko w oazach
daktylowe palmy kłaniają się
tamaryszkom fatamorgana
mineralna pod ręką jak dobrze.

Parę kartek na wschód
chiński mur można ominąć
gorzej z Himalajami i Żółtą Rzeką
stożki wulkanów wznoszą się
wysoko nad ryżowe pola
feng – shui i chińskie pałeczki
sprzyjają medytacji przy herbacie.

Daleko do polarnego koła
psie zaprzęgi bez rozkładu jazdy
gdzie Antarktyda a gdzie Arktyka
na skróty przez spis treści wracasz
topnieją kostki lodu w centrum
gdzieś pomiędzy biegunami
bujanego fotela.

wtorek, 1 czerwca 2010

ZAWODY


Poszybowały latawce wysoko
nad dachy domów i korony drzew
na spotkanie pierzastym obłokom
na powitanie rozkrzyczanych mew.

Dziecięcymi rękami trzymane
kreślą w niebie elipsy i koła
czasem wiatrem w połowie złamane
lecą wprost na podniesione czoła.

Hej latawce sunące w przestworzach
jak tam z góry wyglądają dzieci
w lekkiej bryzie wiejącej od morza
kiedy słońce ich twarze oświeci.