
pachniała zawsze tak samo
goździkami i cynamonem
ciasteczkami wyjętymi wprost z pieca
wbiegaliśmy trzaskając drzwiami
z błotem na butach
i pustką w żołądku
rozdawała po jednym
wygładzała rozczochrane głowy
o wykrochmalony fartuch
odchodziliśmy ugłaskani
z okruszkami serca
w dłoniach i w sobie
Piękne i prawdziwe;)
OdpowiedzUsuń