niedziela, 29 marca 2009
RYTUAŁ
wiosna przyszła jak co roku
z kosmatymi kotkami
lgnącymi do wierzbowych gałęzi
nie mogło być inaczej
pogańskim zwyczajem
utopiliśmy marzannę
słomianego chochoła
wypchanego śniegiem i mrozem
szarością przydomowych podwórek
z aktu destrukcji
pozostały nam czyste ręce
wyciągnęliśmy je na powitanie
czwartek, 26 marca 2009
INWESTYCJA
mam tylko te wiersze
i więcej nic
resztki jesieni w kieszeniach
przetrwały do wiosny
znów budzę się do życia
zieloną nadzieją
rozdaję uśmiechy
oszczędnie
nie zwiększą deficytu
w budżecie uczuć
zakwitną
jak przebiśniegi
piątek, 20 marca 2009
JESIONKI z cyklu "Drzewa nad stawem"
kłóciły się drzewa o to co jest modne
najpiękniejsze w barwach najbardziej wygodne
zaszumiał dąb stary że najlepsze glany
w brązowym kolorze lekko podpalanym
wygięła się brzoza tupnęła obcasem
złoty tylko złoty ponad wszelkim czasem
stroi wiotką kibić okrywa ramiona
wierzba witką grozi bo wciąż jest zielona
przesłoniła głowę tylko siwą chustą
do twarzy jej w szarym szemrze wody lustro
zgodnie zawołały kołysząc się klony
że wciąż najmodniejszy jest kolor czerwony
jak wytrawne wino i usta dziewczyny
koralami brzęczą dumnie jarzębiny
wyniosła topola preferuje żółty
w tym odcieniu nosi sukienkę i buty
potrząsają liśćmi w geście przekonania
wiatr psikusa sprawił zerwał im ubrania
poszarzały wszystkie nagle obnażone
wyśmiały je sosny nagością zgorszone
czwartek, 19 marca 2009
HAIKU
*
inne widoki
z odległej perspektywy
bliżej czy dalej?
*
kolory wiosny
biały żółty różowy
zielony w pąkach
*
pierwsze kwitnienie
na wierzbowej gałązce
puchaty kotek
*
staw i łabędzie
na brzegu wiosnę wita
słoneczny mniszek
*
żółty i biały
w wiosennych barwach pamięć
oczekiwanie
*
wtorek, 17 marca 2009
PARYŻ
A więc jestem! Siedzę na Montmartre,
Podkuliwszy nogi pod brodę.
Włosy odgarnia z twarzy wiatr
I jakoś oprzeć się nie mogę
Wrażeniu, że woła mnie aniołów chór..
Za plecami dumna, boska Sacre – Coeur
Wznosi swe kształty wysoko ku niebu,
Ku gwiazdom roziskrzonym i chmurom w biegu.
Muzyka wędrownego grajka dobiega do ucha,
A ja siedzę. Ja siedzę i słucham.
Mieszam farby: ochrę z zielenią.
Pod nogami światła Paryża się mienią.
Przenoszę kolor farby na płótno;
Trochę wesoło, trochę smutno.
I szklankę pastisa przyciskam do siebie,
By skąpać w nim księżyc wiszący na niebie.
A Paryż cały tańczy, gdzieś tam, pod stopami
Z wieżą Eiffla, Sekwaną, Notre Dame, kasztanami.
Serce szaleje i coś we mnie mięknie:
Jezu! Jak pięknie!
czwartek, 12 marca 2009
NA SKRÓTY
jesienią przybywa zmarszczek
i czas biegnie inaczej
zwłaszcza po zmianie z letniego na zimowy
liście głośniej szeleszczą
rozkruszając się pod butami
w proch czy popiół siwieją wspomnienia
a wiatr huśta się beztrosko
na żelaznej furtce
gwiżdżąc do wtóru zardzewiałym zawiasom
gdy odchodzi pozostaje uchylona
znacząc drogę wolną przestrzenią w murze
otwieram szerzej przechodzę
tędy do cmentarza jest bliżej
poniedziałek, 9 marca 2009
DOTYK KORZENI
nie ma już tamtych domów
drewnianych krytych omszałą dachówką
obok cembrowanej studni
zardzewiałe wiadro wczepiło się w ziemię
kruchością stawiając opór wiatrowi
znajomo kołyszą się konary drzewa
na powitanie wyciągając palczaste liście
w cieniu ławka wsparta o kamień
drzazgami trzyma się tamtych dni
i koty bawią się pod nią jak kiedyś
przesuwam dłonią po chropowatej korze
mój przyjacielu ty przecież pamiętasz
zapach gorącego chleba i suszonej bielizny
krzyki dzieci goniących za szmacianą piłką
na łące wzdłuż strumienia za domem
wiesz tam wciąż kwitną niezapominajki
drewnianych krytych omszałą dachówką
obok cembrowanej studni
zardzewiałe wiadro wczepiło się w ziemię
kruchością stawiając opór wiatrowi
znajomo kołyszą się konary drzewa
na powitanie wyciągając palczaste liście
w cieniu ławka wsparta o kamień
drzazgami trzyma się tamtych dni
i koty bawią się pod nią jak kiedyś
przesuwam dłonią po chropowatej korze
mój przyjacielu ty przecież pamiętasz
zapach gorącego chleba i suszonej bielizny
krzyki dzieci goniących za szmacianą piłką
na łące wzdłuż strumienia za domem
wiesz tam wciąż kwitną niezapominajki
niedziela, 8 marca 2009
STABILNOŚĆ UKŁADU
chwilami
liczą się tylko małe kotwice
rzucone podczas spokojniejszych rejsów
gdy woda
odbijała promienie jaśniejszego słońca
a niebo nie zamykało drzwi
każdy mógł wejść
skosztować rajskich jabłek
nie dbając o ogryzek ani o pestki
buty zostawały przed progiem
bez nich łatwiej
bujało się w obłokach
tak lekko
nieskomplikowanie
no i błota było mniej
więc gdyby nie te kotwice
dokąd byśmy popłynęli
dzisiaj
czwartek, 5 marca 2009
ZNAD RYNNY
wszystkiemu winne są koty
zwyczajne pręgowane
rudziejące w zachodzie słońca
prężą grzbiety
jak prawdziwe bengalskie tygrysy
pomrukiem płosząc wróble
na poczerniałym od sadzy kominie
stąpają po spadzistym dachu
z gracją balansując na granicy
zdrowego rozsądku
czasem spadają
znienacka
na cztery łapy
w takich chwilach
zwykle rozlewam kawę
parząc sobie palce
patrzą zdziwione
mrużąc zalotnie oczy
wśród wonnych kwiatów
kocimiętki
niedziela, 1 marca 2009
ZIMOWCE z cyklu „Drzewa nad stawem”
jesień z polnym wiatrem odbiegła w niepamięć
na jej miejsce przyszły śnieżyca i zamieć
plotkowały żywo do samego rana
aż im w białym puchu ugrzęzły kolana
ubrały się drzewa w szaliki i czapy
zapięły kożuchy na lodowe napy
klony popatrzyły na wierzbę ciekawie
odmłodniała nagle na brzegu przy stawie
zmatowiałe lustro zamarzniętej wody
nie mogło pochwalić w pełni jej urody
jarzębina tylko usta zacisnęła
widząc jak topola z zachwytu klasnęła
chichotały sosny kusząc diamentami
ażurem kryształków spiętym sopelkami
przystroiły igły w posrebrzane tipsy
w uszy z gracją wpięły kolczyki i klipsy
tu zazdrosnej brzozie błysnęły kozaki
jakby chciała kopnąć w kulki biało - khaki
zatrząsł się dąb stary trzeszcząc konarami
czekajcie do wiosny z waszymi kłótniami
Subskrybuj:
Posty (Atom)