czwartek, 5 marca 2009

ZNAD RYNNY


wszystkiemu winne są koty
zwyczajne pręgowane
rudziejące w zachodzie słońca

prężą grzbiety
jak prawdziwe bengalskie tygrysy
pomrukiem płosząc wróble
na poczerniałym od sadzy kominie

stąpają po spadzistym dachu
z gracją balansując na granicy
zdrowego rozsądku

czasem spadają
znienacka
na cztery łapy

w takich chwilach
zwykle rozlewam kawę
parząc sobie palce

patrzą zdziwione
mrużąc zalotnie oczy
wśród wonnych kwiatów
kocimiętki

1 komentarz:

  1. Zamieszanie …nie wiadomo czy wyprosić czy zaprosić… patrzysz w te kocie oczy
    i słyszysz tylko miauuu… Filemon z bajki czytanej w dzieciństwie
    Śmiać mi się chce z psów co to się muszą namerdać naszczekać i napodlizywać świetny wiersz Lucyno brawo :)

    OdpowiedzUsuń