niedziela, 29 stycznia 2012
SCENARIUSZ
zawsze pozostanie nam peron czwarty
z drewnianą ławką
wciśniętą między latarnię i dworcowy zegar
wskazówki dokładnie odmierzają chwile
stąd roztacza się rozległy widok na rozjazdy
panoramę torowisk z kępami traw gdzieś pomiędzy
podobno jesień sprzyja pożegnaniom
zwłaszcza tu na stacji
tak odległej od Casablanki
inny czas
inne miejsce
gęstnieje mgła nad kawą z termosu
nie jesteśmy jak Rick i Ilsa
nie musimy grać do końca
swoich ról
niedziela, 22 stycznia 2012
DZIADEK
dziadek miał wielkie serce
takie czekoladowe
z piernika
rozpływało się
gorącym uśmiechem
na nasz widok
lgnęliśmy jak muchy
umorusani szybowaliśmy
w przestworzach
i cały świat był nasz
z ostatnim słowem
ciszą opadaliśmy
na trawę
pod gruszą
dość było miejsca
dla wszystkich
takie czekoladowe
z piernika
rozpływało się
gorącym uśmiechem
na nasz widok
lgnęliśmy jak muchy
umorusani szybowaliśmy
w przestworzach
i cały świat był nasz
z ostatnim słowem
ciszą opadaliśmy
na trawę
pod gruszą
dość było miejsca
dla wszystkich
sobota, 21 stycznia 2012
BABCIA
pachniała zawsze tak samo
goździkami i cynamonem
ciasteczkami wyjętymi wprost z pieca
wbiegaliśmy trzaskając drzwiami
z błotem na butach
i pustką w żołądku
rozdawała po jednym
wygładzała rozczochrane głowy
o wykrochmalony fartuch
odchodziliśmy ugłaskani
z okruszkami serca
w dłoniach i w sobie
piątek, 6 stycznia 2012
OGNIWA ŁAŃCUCHA
niepotrzebni
wyczekują w kolejkach po chleb i do lekarza
mówią zwykle dużo i jakby nie na temat
albo godzinami milczą
wpatrując się uparcie w coś czego nie widać
zwariowane życie
kręci się gdzieś obok jak karuzela
która odśrodkową siłą pozbywa się
nadmiaru
podróżują autobusem lub tramwajem
nie płacąc za przejazd
obcasami wystukują sekundy
w spowolnionym tempie
bywają tacy nieporadni
zniecierpliwieniem maskują ułomności
każdego dnia zaciekle walczą o następny
z czasem który bruzdami piętnuje twarz
z czasem kiedy się zapomina
że życie nabiera prawdziwego sensu
dopiero wtedy gdy młodość
łączy się z doświadczeniem
tak jak przenikają się
kolejne ogniwa jednego łańcucha:
bez tego co było
nie byłoby tego co jest
niepotrzebni ?
wyczekują w kolejkach po chleb i do lekarza
mówią zwykle dużo i jakby nie na temat
albo godzinami milczą
wpatrując się uparcie w coś czego nie widać
zwariowane życie
kręci się gdzieś obok jak karuzela
która odśrodkową siłą pozbywa się
nadmiaru
podróżują autobusem lub tramwajem
nie płacąc za przejazd
obcasami wystukują sekundy
w spowolnionym tempie
bywają tacy nieporadni
zniecierpliwieniem maskują ułomności
każdego dnia zaciekle walczą o następny
z czasem który bruzdami piętnuje twarz
z czasem kiedy się zapomina
że życie nabiera prawdziwego sensu
dopiero wtedy gdy młodość
łączy się z doświadczeniem
tak jak przenikają się
kolejne ogniwa jednego łańcucha:
bez tego co było
nie byłoby tego co jest
niepotrzebni ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)