sobota, 28 lutego 2009
PO ZACHODZIE
niekiedy wracam
wolnym krokiem ku przystani
gdzie o miłości coraz ciszej
porzucony kajak
próchnem dogorywa w trzcinach
romantycy odeszli już dawno
nikt nie czyta wierszy
plejady gwiazd z nudów
mizdrzą się do lustra wody
odpowiada zmarszczkami
zachrypniętym głosem znajomego
plusku jak łkanie
sobota, 21 lutego 2009
W ZABIEGANYM ŚWIECIE
tyle mnie w sobie zostało
tyle ciebie w nas
płatkami śniegu odlicza
zachmurzone niebo
ślady butów
rozchodzą się w różne strony
czasem wracają
przechodzą obok zasp
wyższych niż wczoraj
wtorek, 17 lutego 2009
ŚLADAMI PODĄŻAM
Jeszcze starożytna agora
tętni hałaśliwym nawoływaniem
brzękiem glinianych dzbanów
wypełnionych po brzegi
słońce południa przegląda się
w wodzie i winie w misach
pełnych dojrzałych owoców.
Jeszcze wiatr rozwiewa
szaty Sokratesa stare znoszone
wypłowiałe modzie na przekór
ponoć nie one zdobią
wszak przeszkadzają niektórym
może nawet samej
Atenie Partenos na Akropolu.
Odwróciła głowę z niesmakiem
chyba nie słyszy słów ironii
echem uśpionych w kamieniach
potem już tylko w Wieży Wiatrów
logicznego dążenia do prawdy
cnotliwą drogą sumienia
aż po kielich cykuty.
Jeszcze przysiądę na chwilę
poprawię rzemyki sandałów
dotyk dłoni zostawię na wieczność
grosz sofistom na szczęście rzucę
i słowami Norwida
o twoją winę zapytam
wciąż nie rozumiejąc dlaczego.
sobota, 14 lutego 2009
WALENTYNKI I LIZAKI
nie zamykaj
to tylko płatki śniegu
przysiadły na rzęsach
na chwilę
zanim rozgrzeję oddechem
ustami scałuję
w oczach szukam roziskrzenia
tam niebo schroniło się
przed mrozem
poprawiam płaszcz
z kieszeni dwa serca
odmierzone patykiem
podaję na dłoni
teraz wiesz że landrynkami
smakuje miłość
BORDEAUX ROCZNIK NIEWAŻNY
myślałam że nie umiem
pisać więcej o miłości
za mało słów i późno już
a ja wciąż rozlewam
wino w dwa kieliszki
jeden dla mnie drugi dla ciebie
walentynki wracają wspomnieniem
ust rozgrzanych czerwienią
szronem na rękawiczkach
byłeś wtedy tak blisko
i świat kołysał się cały
wznosząc toast za miłość
wypijam dziś za nas dwoje
czwartek, 12 lutego 2009
MRÓZ NA SZYBIE
Popatrz synku: mróz na szybie
Namalował pąki róż.
Nieopodal, tam na grzybie,
Oparł srebrne kłosy zbóż.
Liść paproci narysował,
Pod nim małe żuczki dwa.
Wśród poziomek jeża schował,
Co igiełki szklane ma.
Ze srebrnego kartonika
Wyciął chyba z milion gwiazd
I ułożył z koralików
Kępy traw i cały las.
A w tym lesie, tak na prędce,
Naszkicował wielkie serce,
W którym rośnie dziki wrzos.
Stopił go twój ciepły nos...
poniedziałek, 9 lutego 2009
PRELUDIUM MAJOWE
cóż ten świat wokoło znaczy
kiedy przy mnie jesteś ty
w oczach fiołki zakwitają
a we włosach pachną bzy
uśmiech gasi promień słońca
szept zagłusza ptaków śpiew
dotyk dłoni miodem spływa
w żyłach szybciej płynie krew
uczuć wielkim parasolem
oswoimy błyskawice
roztańczymy marzeniami
domy mosty i ulice
kiedy trzymam cię w objęciach
patrzą na nas wzrokiem dziwnym
cóż ten świat wokoło znaczy
zakochani żyją w innym
sobota, 7 lutego 2009
CHWILA
Zawisłeś z rękami nad klawiaturą
Wpatrzony w ekran monitora.
Między interświatem a intrawnętrzem
Krótka przerwa na miłość.
Enter.
Zastygłeś w bezruchu nad klawiaturą
Między czwartym plikiem a drugą kawą
Masz wiadomość. To ja. Interakcja.
Całuję cię e-mailem na dobranoc.
Escape.
Zamarłeś na chwilę nad klawiaturą
W informatycznym, niemym podziwie
Wirtualnego rytuału schyłku dnia
I wyrzuciłeś folder mój z pamięci.
Delete.
środa, 4 lutego 2009
CZASEM MYŚLĘ O EINSTEINIE
pod parasolem
przylgnęliśmy do siebie na chwilę
to zupełnie inny świat
krople deszczu
znaczą drogę na kurtce
rozmazuję
wytyczam inne szlaki
w samotnej wędrówcena Kilimadżaro
tracę miarowość oddechu
może to rozrzedzone powietrze
albo zwykły lęk wysokości
odliczam sekundy w obie strony
jak wahadło starego zegara
nie przekraczając
to taka swoista teoria
względności czasu
wobec przemijania chwil
wtorek, 3 lutego 2009
FOTOGRAFIA
spacerujemy w Vevey
dziś może jak kiedyś dawniej
szwajcarskie zegary nie odmierzą czasu
który minął i nie nastał wcale
ty w odwiecznym meloniku
podpierając się laseczką
mówisz jakby trochę więcej
wprost do ucha
ja ot tak turystycznie
w wytartych dżinsach i sandałach
trochę starsza niż wczoraj
zbyt młoda by pamiętać
chwila w sam raz na uśmiech
i luźne tete-a-tete
uchwycone w kadrze
życie jest sztuką
precyzyjnie zestawioną
z pojedynczych scen
czyż nie, Charlie ?
poniedziałek, 2 lutego 2009
SYMFONIA
samotność skrzypi spróchniałą belką na strychu
rozlewa się mlekiem po wczorajszej kawie
zamiast baranów liczy spadające gwiazdy
zanim szerzej otworzy oczy przed świtem
na szybie mgła gęstnieje różnicą temperatur
palce błądzą po archipelagu suchych miejsc
jakby chciały zatrzymać odchodzące myśli
albo dotknąć światła rozmazanego w tle
nie trzeba słów rozmowa toczy się sama
równoległym monologiem gdzieś pomiędzy
i Beethoveenem rozbrzmiewa cisza
rozlewa się mlekiem po wczorajszej kawie
zamiast baranów liczy spadające gwiazdy
zanim szerzej otworzy oczy przed świtem
na szybie mgła gęstnieje różnicą temperatur
palce błądzą po archipelagu suchych miejsc
jakby chciały zatrzymać odchodzące myśli
albo dotknąć światła rozmazanego w tle
nie trzeba słów rozmowa toczy się sama
równoległym monologiem gdzieś pomiędzy
i Beethoveenem rozbrzmiewa cisza
zbiegająca nagle po schodach do drzwi
Subskrybuj:
Posty (Atom)