sobota, 5 marca 2011
NIGDY MI JEJ TAK NIE BRAKOWAŁO...
ławka w ogrodzie odmarzała powoli
wciśnięta w ażurowe falbany
przyciasnej lodowej kiecki
której boki nęciły nagością
nie patrzył nikt
tancerka odwróciła kamienną twarz
szalem zakrywając serce
wyryte scyzorykiem na pamiątkę
nawet stare gwoździe
wykrzywiały się coraz leniwiej
podnosiły łby ku słońcu
niechętnie obnażając rdzawe plamy
tylko ptaki przysiadały na dłużej
stroszyły pióra w oczekiwaniu
aż garścią rzucę ziarno
wiedząc że i tak nie zakiełkuje
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz