
nie rozumiałam
zmęczenia pochylonego nad stołem
wyszczerbień na brzegu kubka do herbaty
gwizd czajnika podrywał z krzesła zbyt szybko
nie słuchałam
łatwiej było wtedy zaprzeczać
układać ziarnka maku między okruchami chleba
czarne kulki zdobiły obrus wielokropkiem
nie potrafiłam
znaleźć chwili na uśmiech
nawet taki zwyczajny z uprzejmości
dzielić czasu na cząstki wspólne pomimo wszystko